"Nie zamieniaj serca w twardy głaz,
póki jeszcze serce masz..."
Lombard - "Przeżyj to sam"
Etykiety
Jesteś okropnym bałaganiarzem, ciągle się spóźniasz – słyszą często nasze dzieci. Co osiągamy przez to, że w sposób nie do końca przyjemny dajemy upust swoim emocjom wynikającym z naszych rodzicielskich obserwacji?
Czy rzeczywiście takie słowa skłaniają dzieci do zmiany postaw i zachowania?
Słowa które wypowiadamy mają "motywować", ale czy do końca tak jest? Słowa mogą jednak zamieniać się w krzywdzące etykiety...
Etykieta która niejako przykleja się do człowieka, a zwłaszcza tego najmłodszego, powoduje iż nabiera on przekonania, iż właśnie taki jest. Powoduje ona iż stajemy się "hrabią lub garkotłukiem", spóźnialskim czy też ciągle niezdecydowanym lub chorobliwie nieśmiałym człowiekiem.
W sytuacjach napięcia czy stresu emocjonalnego potrafimy cofać się stale do zachowań jakimi określają nas inni, w szczególności rodzice, którzy przecież są nauczycielami naszego życia...
Każda etykieta wpycha nas automatycznie w kanał jakiegoś postępowania. Staję się autosugestią, którą powtarzamy sobie, nawet nieświadomie. Dziecko słysząc coś o sobie wielokrotnie może nabierać przekonania, że to jest część jego tożsamości. Może to być jak samospełniająca się przepowiednia – "a zobaczysz że nie zdasz do następnej klasy" – mówi tato lub mama. Dziecko słysząc taki komunikat może pomyśleć – "chyba rzeczywiście nie dam rady, coś ze mną nie jest nie tak" i … nie otrzymuje promocji. Nie twierdzę że każde tego typu sformułowanie powoduje porażkę szkolną, jednak przestrzegam siebie samego i innych przed stosowaniem etykiet.
Są one bowiem kłamliwe, żaden człowiek nie spóźnia się stale, czy też jest ciągle agresywny.
Przezwisko szkole także może stać się etykietą. Znam chłopca który nazywał się Ziółko. Oczywiście wszyscy wołali do niego po nazwisku, mając na względzie jego "wymyślne" przewinienia. Bardzo cierpiał z tego powodu, sugerując swoim kolegom - wole jak mówicie do mnie Krzysiu…
To co możemy zrobić dobrego dla dzieci w tym względzie to zasugerować im by nie myślały o sobie etykietami, bo wówczas tacy się staną. Proponuje by dzieci mówiły o sobie rzeczownikami i czasownikami, nigdy zaś przymiotnikami. Czyli – nie jestem spóźnialski ale - w tym tygodniu spóźniłem się 3 razy. Pozornie to samo, ale nie to samo... Nie mówmy o dziecku jakie jest, ale co i jak zrobiło.
Jak uwolnić dziecko z etykiet?
- Spróbuj wykorzystać każdą nadarzającą się okazję żeby pokazać dziecku że nie jest czymś lub kimś za kogo się uważa, np. "zauważyłem, że przeskoczyłeś przez rów z wodą, chociaż boisz się wody".
- Stwórz okazję w której dziecko spojrzy na siebie inaczej. Np. "potrzebuję żebyś poszedł do sąsiada i powiedział mu, że zostawił on zapalone światła w swoim samochodzie."
- Pozwól podsłuchać dziecku kiedy mówisz o nim dobrze np. do swojej koleżanki - "ale mój Jaś jest wytrwały, posprzątał zabawki w swoim pokoju, a potem pościerał kurze z regału i pokładał ubrania w szafie".
- Mów o faktach, zademonstruj swoje zachowania godne naśladowania, np. "ja kiedyś w szkole bardzo się bałam sprawdzianów, ale uczyłam się, zabrałam ze sobą ulubiona maskotkę i to pomogło, sprawdzian wypadł bardzo dobrze".
- Bądź dla dziecka skarbnicą wiedzy. Przytaczaj fakty z życia dziecka kiedy doskonale poradziło sobie w trudnej sytuacji, np. "a pamiętasz jak będąc u cioci poszedłeś sam na policję, zgłosić że po osiedlu błąka się bezdomny pies".
Proponuje na zakończenie byś Ty sam jako rodzic zrobił wszystko, aby przestać myśleć etykietami, nie tylko przestać mówić, ale przestać myśleć.
Samemu wystrzegaj się etykietowania. Jak powiedział jeden z moich znajomych psychologów – "etykieta powoduje ślepotę w postrzeganiu człowieka".
Andrzej Jędrzejewski